Translate

niedziela, 5 lipca 2015

Zacznijmy od początku ...


Cześć,
     nazywam się Emilia, mam 21 lat i ... choruję na Hashimoto. Może, zanim o tym, jak to się wszystko zaczęło, powiem trochę o sobie. Jestem studentką, już na II roku Resocjalizacji, kierunek wybrany spontanicznie, ale przemyślanie. Wybór ukierunkowany też własnymi błędami i wyborami w życiu.Jestem, a raczej byłam energiczną i towarzyską osobą do pewnego momentu, który przydarzył mi się ok. 1,5 roku temu, ale o tym później.
     Od lat borykam się z problemami hormonalnymi, nigdy jednak nie zwracałam na to uwagi ani ja, ani też moi rodzice. Od momentu, kiedy, eh trauma dla 9 latki ;(. W wieku 14-15 lat udałam się do pierwszego w życiu endokrynologa (nie myślałam wtedy, że za kilka lat będę uczęszczać do niego regularnie), w tamtym czasie jedyne co endokrynolog stwierdził to to, że poziom TSH się unormuje sam, ponieważ dorastam, a wola która w tym czasie zaczęła rosnąć, zmaleje z czasem. Tak jak Pan doktor stwierdził, tak też się stało-na kilka lat, aż do momentu, kiedy przytyłam ,, sama z siebie" 30 kg to właśnie ten moment, który zmienił wszystko.
     Ktoś powie nie to nie możliwe, że tak sama z siebie pewnie żarła po nocy ;) otóż nie nie żarła, nie jadła tony jedzenia, nie opychała się o 12 w noc. Zachorowała... na niedoczynność tarczycy.
Czym jest niedoczynność i choroba hashimoto o tym napiszę w kolejnym poście.

Jak się o tym dowiedziałam ?
    Przypadkiem, kiedy ja i mój chłopak postanowiliśmy zrobić sobie kontrolnie padania krwi przed wyjazdem na studia, wyniki krwi były ok, ale TSH podwyższone dokładnie 9,71 uUI/ml (norma 0,40- 4,00). I tu znów ktoś powie, przecież to jest nic, bo kobiety mają nawet ok. 45 uUI/ml. (jak powiedziała mi to Pani doktor -lekarz rodzinny, który zlecił badania) Stwierdziłam-ok skoro tak mówi przecież to lekarz- wie, o czym mówi. Jednak moja mam uparła się (pielęgniarka przewrażliwiona), abym udała się do endokrynologa tak więc tez zrobiłam, przeprowadziłam się, do innego miasta nie znając nikogo i nie mając się kogo zapytać, o dobrego lekarza buszowałam po internecie, szukając specjalisty z dobrymi opiniami, Po jakimś czasie znalazłam Pana doktora G. Pełna optymizmu, że powie to samo, co poprzedni lekarz zadzwoniłam i umówiłam się na wizytę (prywatną, cyrki są, jeśli chodzi o umawianie się i zapisywanie do lekarza w innym mieście). Pierwsze wrażenie super Pan G miły sympatyczny wytłumaczył, wszystko wyjaśnił, przedstawiłam mu swoje wyniki i tu się zaczęło... Według niego były za wysokie jak na mój młody wiek był to sygnał, że coś jest nie tak. I tak przeszliśmy do badania usg... w momencie z ust Pana G padło słowo to guzy mój świat się załamał. Powstrzymywałam łzy i próbowałam się uspokoić... Pan G starał się zrobić to samo, jednak mu to nie wychodziło. Stwierdził niedoczynność tarczycy.
Kiedy emocje opadły Pan G poinstruował mnie w następujących kwestiach:
Leki do końca życia
Biopsja
Ewentualne wycięcie tarczycy.
 Szczerze mówiąc, prawie wcale go wtedy nie słuchałam, bo w myślach miałam tylko jedno to guzy...
Dostałam lek Euthyrox początkowo 37,5 i miałam zgłosić się do kontroli z nowymi wynikami za mc. Na tym wizyta się skończyła. Przez kolejny miesiąc jadłam tak samo, jak dotychczas waga ciągle rosła :(!
Kolejna wizyta tez nie była zbyt fajna. Wykonałam badania, TSH zmalało do 4,54 uUI/ml byłam zadowolona, jednak martwiła mnie ta waga. Kiedy zapytałam, czy mam udać się do dietetyka, aby ułożył mi dietę? Pan G nie zastanawiając się, stwierdził, że to bez sensu, bo to nie jest takie proste. Odesłał mnie z kwitkiem, kazał, abym przyszłą za kolejny mc ustalając mi dawkę hormonów 37,5 w poniedziałki, środy, piątki, niedziele, a 50 we wtorki, czwartki, soboty. Wtedy nie wydawało mi się, że to dziwne, jednak teraz jestem w szoku, jak można rozchwiać już wahające się hormony... owszem TSH zmalało do 2,99, ale mój nastrój też, a humor był tak strasznie rozchwiany, że nie wiem jak mój chłopak mógł ze mną wytrzymać :D nie mówiąc już o wadze, która stanęła-owszem, ale na wyniku 95 kg. Dla osoby, która idzie na studia, poznaje nowych ludzi i środowisko to było coś strasznego :( nie raz płakałam, bo z wagi 65 kg przy wzroście 166 dojść do wagi 95 kg w rok to boli nie tylko moje ciało, ale i samopoczucie i samoocenę. Wycofałam się całkiem z życia, pomimo nowych znajomych spotkania na mieście i wyjścia do kina czy nawet na spacery to ból, bo ludzie będą się gapić, nie mam się w co ubrać, bo ciuchy nie pasują (przez lata przykładałam do tego ogromną wagę, jak wyglądam)... Stwierdziłam, że coś jest nie tak albo coś ze mną, albo z lekarzem i jak się okazało, to lekarz był zły...
 Znalazłam kolejnego, do tamtego nawet nie dzwoniłam, że rezygnuję... Chodzę do Pani doktor, od niedawna i jest zupełnie inaczej. Pierwsze co, pokazałam jej moje wyniki nieszczęsne usg. Pani doktor zapytała, ile ważę i chciała zobaczyć mój dowód osobisty a dokładniej moje zdjęcie. Po zobaczeniu zdjęcia powiedziała, że dążymy do tej wagi...
Napisała mi karteczkę
-zero cukru
-Ruch!!!!!! (bez tego nic się nie zrobi)
-5 posiłków dziennie
-zero soków, napoi
-ostatni posiłek do 20
- na kolacje białko lub warzywa.
Dawka euthyroxu 50 na koniec wizyty zważyła mnie i powiedziała coś, co mnie zmotywowało:
Ja pamiętam i zapisałam ile Pani waży za 2 mc Pani przychodzi odchudzona, nie wiem, czemu tak to na mnie zadziałało, może dlatego, że miałam już wyznaczony cel (oczywiście wcześniej w rozmowie byłą mowa o dietetyku, który na tym etapie jest złym pomysłem oraz o zrzuceniu kg Pani doktor stwierdziła, iż nie mam zrzucić przez 2 mc 15 kg, które mogą wrócić z nawiązką, ale jeśli zrzucę i utrzymam wagę, mniejszą od obecnej będzie dobrze). Wyjaśniła mi również, że jeśli zjem chociaż jabłko, banana pomiędzy 5-cioma posiłkami mój organizm będzie traktować to jako posiłek. Więc z 5 robi się 6 posiłków. Co najlepsze, kiedy powiedziałam o wycinaniu tarczycy i biopsji, zrobiła ogromne oczy i powiedziała, że jest to do leczenia. Pełna optymizmu wyszłam z gabinetu i wzięłam się do działania.
Niedawno byłam u Pani doktor odchudzona (z 95 spadło na 91,6 kg). (Oczywiście brak ruchu spowodował powrót do wagi-wymówką były egzaminy i leń :( ) na ostatniej wizycie Pani dr stwierdziła, że widzimy się za 3 miesiące i ważę wtedy 80 kg. Dodatkowo zaleciła mi branie 1-2 razy w tyg. 75 euthyrox'u co przyśpieszy proces chudnięcia. Powiedziała również jedno ważne zdanie. ,,Żeby schudnąć najpierw trzeba nauczyć się jeść ''.
I na koniec wizyty oznajmiła, że ... to HASHIMOTO. I tu zaczyna się moja przygoda jak ja to mówię z kolegą z Japonii :D Tyle na dziś. 
Życzę miłego wieczoru i chęci do działania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz